Jak to jest, że z biegiem lat i nabieranym doświadczeniem jestem co raz mniej pewna swoich umiejętności? Wstydzę się prezentować przed resztą projektantów w pracy, a kiedyś wręcz rwałam się do tego, żeby każdemu przedstawiać mój punkt widzenia, mimo że wiedzy nie miałam żadnej. Dlaczego pracuję ponad siły, żeby tylko nie pokazać swojej słabości lub niepewności? Opowiem Wam trochę o swoich przemyśleniach na ten temat oraz o tym, co ma to wspólnego z syndromem oszusta (eng. impostor syndrome).
Do napisania tego wpisu zainspirowały mnie warsztaty, które jakiś czas temu mieliśmy w grupie UX Designerów w pracy. Także z tego miejsca jeszcze raz dziękuję Marto i Aniu, za poruszenie tego tematu. Co było dla mnie najbardziej wartościowe, to znalezienie źródła moich pewnych zachowań, a dodatkowo… odkrycie, że osoby nawet bardziej doświadczone ode mnie, zmagają się z podobnymi problemami. Może to kiepskie pocieszenie, ale świadomość, że nie jestem z tym sama, była bardzo pomocna w rozpoczęciu radzenia sobie z problemem.
To bardzo osobisty tekst, ale liczę na to, że dzięki temu Ty też poczujesz się lepiej, wiedząc, że nie jesteś sam(a).
Pssst…Ten wpis dostępny jest też w wersji podcastu na Spotify i innych platformach streamingowych!
Czym jest syndrom oszusta?
Może zacznijmy od początku, bo pewnie nie dla każdego ten termin będzie znany. Tutaj zaznaczę tylko, że nie będzie to artykuł naukowy, a ja nie mam wykształcenia psychologicznego, żeby wypowiadać się o tym zjawisku jako ekspert. Traktujcie to raczej jako moją osobistą refleksję, niż poradę czy podstawę do diagnozy. Polecam samodzielne przestudiowanie artykułów dostępnych w sieci lub zasięgnięcie porady specjalisty.
Definicja
„Syndrom oszusta lub oszustki (ang. impostor syndrome) to zjawisko psychologiczne powodujące brak wiary we własne siły i osiągnięcia. Ciekawym zagadnieniem jest to, jak samo przekonanie o sobie może zmienić sposób, w jaki osoba funkcjonuje. Mimo dowodów o własnej kompetencji, jak np. zdobyte kwalifikacje, ukończone studia, kursy czy umiejętności tworzenia danych rzeczy, osoby cierpiące z powodu tego syndromu są przekonane, że nie powinny znaleźć się w danym miejscu czy obejmować jakiegoś stanowiska i nie zasługują na sukces, który osiągnęły. Jednocześnie pojawia się ciągły lęk, że ktoś w każdej chwili może odkryć, że osoba jest niewystarczająca.”
źródło
Nie będę bawić się w psychologa, bo nim nie jestem. Dlatego jeśli już po tej definicji czujesz, że temat z Tobą rezonuje, zachęcam do własnego researchu. Materiałów w sieci na temat syndromu oszusta jest mnóstwo, a każdy przypadek może być inny.
Jak się objawia syndrom oszusta?
Syndrom oszusta, to złośliwy, wewnętrzny krytyk, który skrzywia nasze patrzenie na siebie i własne osiągnięcia. To zjawisko psychologiczne może objawiać się u każdego inaczej. Zdefiniowano kilka typów syndromu oszusta, takich jak perfekcjonista, solista czy ekspert. Polecam wygooglować „Impostor Syndrom Quiz” albo „Impostor Syndrom Test”, żeby poznać swój typ. W wielu przypadkach typy mogą się łączyć. Oczywiście jak non stop podkreślam, stąpamy po delikatnym gruncie ludzkiego umysłu, także wyniki takiego internetowego quizu traktuj z przymróżeniem oka. Jeśli syndrom oszusta paraliżuje Cię i uniemożliwia normalne funkcjonowanie, zgłoś się do specjalisty. To żaden wstyd, syndrom oszusta dotyka do 70% populacji, a zdecydowana większość osób nie jest tego świadoma.
Czy jestem oszustką?
Kiedyś umiałam wszystko
Kiedy cofnę się myślami w czasie o kilka lat, to sama nie mogę się nadziwić, jaka byłam wtedy odważna. Z perspektywy czasu jest to dla mnie bardzo zabawne, bo brylowałam w towarzystwie o wiele bardziej doświadczonych projektantów, wchodziłam w dyskusje, z zacięciem broniłam swojego zdania. Ba, prowadziłam warsztaty i występowałam na konferencjach. Wiecie ile miałam wtedy doświadczenia? Baaardzo niewiele. No i to zdecydowanie wtedy, powinnam czuć się jak oszustka, bo chwytałam się tematów, które ledwo co znałam.
Jak teraz myślę o moich śmiałych rozmowach o awansie po pierwszych miesiącach w branży, to mam ciarki żenady. Miałam za sobą dosłownie ze dwa projekty, kilka przeczytanych książek i masę artykułów na medium. Zrobiłam kilka kursów na Udemy, poszłam na warsztaty. Wydawało mi się, że posiadłam już całą możliwą mądrość związaną z UX i nikt mnie nie zagnie. Zabawne i przerażające jednocześnie.
Podobne zachowanie dostrzegam u wielu junior UX/UI Designerów. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że na początkowym etapie nie wiemy, ile nie wiemy… Nie mając doświadczenia ciężko wiedzieć, jakie różne sytuacje projektowe mogą nas spotkać, więc zakładamy, że każdy kolejny będzie taki sam. Warszaty, bootcampy, czy przestudiowanie procesu projektowego na sucho daje nam jakąś wiedzę, a w pewnym momencie wydaje nam się, że lista materiałów się wyczerpała i już nic więcej nie ma. To jak z wchodzeniem na górę. Wydaje Ci się, że już za następnym zakrętem jest szczyt, a tak naprawdę czekają Cię kolejne zakręty i najbardziej wymagające odcinki do pokonania.
No to co się zmieniło?
Lećmy dalej z tą metaforą góry, uwielbiam metafory. No więc można powiedzieć, że dotarłam raz do tego szczytu. Satysfakcja była ogromna, bardzo cieszył mnie ten sukces. Ale to nie trwało długo, bo w tym samym momencie odkryłam, że dopiero ze szczytu widać, ile jeszcze innych szczytów jest dookoła do zdobycia.
Dobra, „zejdźmy na ziemię” (hehe), już bez metafory. Bardzo szybko zostałam seniorem, łącznie zajęło mi to 3 lata. Uważałam, że to zasłużone. Miałam odpowiedni mindset, przeszłam przez wiele trudnych sytuacji produktowych, regularnie brałam ownership za zadania, a także wykazywałam się leadershipem. Jednak ta ekspresowa ścieżka rozwoju i szybkie tempo pracy w środowisku software housowym pozostawiły duże luki w mojej wiedzy. Miałam okazję liznąć wiele tematów, ale nigdy nie było czasu, żeby je zgłębić.
W kwietniu zeszłego roku przeszłam do firmy produktowej i wtedy po raz pierwszy zaczął mi doskwierać syndrom oszusta. Trafiłam do grona bardzo doświadczonych projektantów i automatycznie założyłam, że wiem mniej od nich. Zaczęłam się nieustannie porównywać. Uznałam, że moja ekspresowa ścieżka do zostania seniorem była żartem i może nawet nie powinnam się nazywać seniorem.
Jak u mnie się objawił syndrom oszusta?
- Nie dzieliłam się proaktywnie wiedzą w pracy – stwierdziłam, że to co ja mogę zaprezentować, to pozostali projektanci w firmie już na pewno wiedzą, więc nie ma sensu zajmować ich czasu banałami.
- Spędzałam dużo czasu na researchowaniu każdej decyzji, którą muszę podjąć. Zamiast zaufać mojemu instynktowi i doświadczeniu, ja szukałam zewnętrznego potwierdzenia, żeby nie wypaść źle.
- Zaczęłam poświęcać mnóstwo czasu na dokształcanie się – czytałam książki, robiłam kursy, czasami tylko dla „papierka”. Jakbym liczyła, że certyfikaty dodadzą mi pewności siebie.
- Jak pewnie zauważyli moi czytelnicy i słuchacze… przestałam się dzielić wiedzą też tutaj. Z wielu powodów, ale głównie dlatego, że byłam zbyt zajęta walką z demonami i udowadnianiem swojej wartości w pracy. Blog i podcast to kolejne rzeczy, które napawają mnie dumą i dostaję regularnie mnóstwo przemiłych komentarzy, także nigdy nie powinnam zwątpić, że robienie tego ma sens. A finalnie zaczynałam teksty i stwierdzałam, że nadal nie są wystarczająco dobre na publikację.
Jak poradziłam sobie z syndromem oszusta?
Przede wszystkim, nie mogę powiedzieć, że problem został całkowicie zażegnany. Jednak jest już zdecydowanie lepiej. To co było pierwszym krokiem do pozbycia się stopujących mnie myśli, to była świadomość, że nie jestem z tym problemem sama. Wiedza, że doświadczeni projektanci, do których non stop się porównywałam, też borykają się z syndromem oszusta, była dla mnie przełomowa i pozwoliła mi uspokoić trochę głowę.
Drugim krokiem było rozpoczęcie procesu feedbackowego i rozwojowego. Kiedy spojrzałam, jak wysoko ocenia mnie mój zespół, to także dało mi ulgę i zrozumiałam, że oceniam siebie zbyt krytycznie. Przejście przez ocenę moich umiejętności razem z obiektywną osobą, także było pomocne. Zobaczyłam, że tak naprawdę nie odstaję od reszty, a normalne jest, że każdy z nas ma mocne i słabe strony, i nikt nie oczekuje, że będziemy świetni we wszystkich składowych naszej pracy.
Takie zderzenie krytycznych myśli z faktami było dla mnie jak ocucenie. Powoli zaczęłam się przekonywać, że nic nie muszę nikomu udowadniać, jestem dobra jaka jestem. Zaczęłam stopniowo więcej dzielić się wiedzą, a pozytywne komentarze po prezentacji dodały mi motywacji, żeby robić to częściej. Okazało się, że oczywiście moje założenie było błędne – inni projektanci nie posiedli całej wiedzy świata, a moja perspektywa i zaprezentowany temat były dla nich ciekawe.
Pomocne było też ułożenie planu rozwojowego, który powoli realizuje. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa, że ciągle się rozwijam, mimo że czasami rozwój nie jest tak szybki, jakbym chciała.
Przydają Ci się moje wpisy?
Jest prosty sposób, żeby powiedzieć „Merci, że jesteś tu” – możesz jednorazowo wesprzeć moją działalność, stawiając mi wirtualną kawkę i tym sposobem doceniając moją pracę. Dziękuję!
Podsumowanie
Nie wiem w sumie, co mogę powiedzieć więcej. Syndrom oszusta jest jak ten diabełek na ramieniu, który obniża naszą pewność siebie i zakrzywia postrzeganie rzeczywistości. Co może pocieszać, ten diabełek zazwyczaj się myli. Warto zasięgnąć obiektywnej opinii na temat swojej sytuacji – porozmawiaj z managerem, poproś zespół o feedback. W moim przypadku to było pomocne, żeby zweryfikować głupie myśli z opinią innych. Pomóc też może otwarta rozmowa z innymi, prawdopodobnie dowiesz się, że oni także borykają się z syndromem oszusta (w uświadomiony lub nieuświadomiony sposób), pomimo większego doświadczenia niż Twoje.
Nie pozwól, żeby krytyczny głos w Twojej głowie zdominował Twoje życie i dyktował warunki. Kiedy nie umiesz opanować tego samodzielnie, skorzystaj z pomocy psychologa.
Źródła:
https://charaktery.eu/artykul/co-ja-tutaj-robie-czyli-syndrom-oszusta
https://poradniaperspektywa.pl/portfolio/impostor-syndrome-a-co-jesli-odkryja-ze-jestem-oszustem
https://www.umcs.pl/pl/aktualnosci,4622,syndrom-oszusta-komentarz-ekspercki,123078.chtm