Rekrutacje – dramat w 4 aktach

Kiedy to czytasz, od co najmniej miesiąca jestem już w nowym miejscu pracy. Jeśli śledzisz mojego bloga lub słuchasz mojego podcastu od dawna, wiesz, że z powodu zwolnień grupowych, musiałam szukać nowej pracy. Dzieliłam się z Wami tą historią na tyle, na ile byłam w stanie. Niech ten wpis będzie podsumowaniem moich poszukiwań pracy i domknięciem całej serii.

Z góry uprzedzam, że z tego wpisu nie wyniesiesz żadnej technicznej wiedzy o UX. To kolejny wpis z moimi przemyśleniami na temat grupowych zwolnień i sytuacji na rynku IT. Będzie to dosyć szczery i osobisty wpis. Dowiesz się stąd, że praca UX designera w branży IT to nie zawsze bajka, a nawet doświadczona osoba ma teraz problem ze znalezieniem pracy.

Wstęp

Cały ten czas, od rozpoczęcia zwolnień do momentu rozpoczęcia nowej pracy, wspominam jako emocjonalny rollercoster. Były momenty wielkiego strachu, bezsilności, chwile nadziei na pozytywne zakończenie procesu, a potem znowu w dół… Myślę, że zna to każdy, kto chociaż raz stracił pracę i stanął w obliczu tak niepewnej sytuacji, jaką jest bezrobocie.

Moją historę podzieliłam na 4 części, żeby najlepiej oddać, jak wyglądały poszczególne fazy poszukiwań i jak skrajne emocje im towarzyszyły.

Akt 1 – hura, wakacje!

Cały okres zwolnień był bardzo trudny, a ja bardzo to przeżywałam. Atmosfera całkowicie siadła, nastroje były grobowe. Kosztowało mnie to mnóstwo stresu, a szczerze mówiąc nawet nie spodziewałam się, że padnie na moje stanowisko. Trwało to cały miesiąc. Miesiąc ciągłego napięcia i niepewności co dalej. Na koniec byłam już strzępkiem nerwów, byłam zła, sfustrowana, skołowana tym są się dzieje. Powoli czułam, że może nawet chciałabym zostać zwolniona, bo cała moja miłość do firmy zgasła. Naiwnie myślałam, że przecież to świetny deal zgarnąć odprawę, odpocząć kilka miesięcy i znaleźć sobie coś nowego. Wtedy myślałam, że wystarczy mi miesiąc, aby znaleźć nową pracę.

No więc można powiedzieć, że moje „marzenie” się spełniło – zostałam zwolniona. Faktycznie zdecydowałam, że jeden miesiąc poświęcę na robienie niczego. Nie przeglądałam ogłoszeń, nie wysyłałam CV. Przejrzałam wstępnie strony z ogłoszeniami i uznałam, że oferty są, więc nie ma czym się martwić. To był lipiec, więc cieszyłam się latem i wolnym czasem. Moja głowa bardzo tego potrzebowała po tej dawce stresu. Tylko nie wiedziałam jeszcze, co mnie czeka dalej.

Akt 2 – cisza

Tak, jak już wspominałam wpisie o pierwszych przemyśleniach z bezrobocia, szukanie pracy rozpoczęłam w sierpniu 2023. Przygotowałam pierwszą wersję portfolio, zaktualizowałam CV i zaczęłam rozsyłać je na interesujące mnie oferty. Czy ofert było dużo? W sumie ciężko mi ocenić tak naprawdę, bo wcześniej się nie rozglądałam zbyt intensywnie. Korzystając głównie z Linkedina i NoFluffJobs, byłam w stanie znaleźć około 15 ogłoszeń, które były dla mnie interesujące i wydawałam się spełniać postawione wymagania. Także chyba nie tak źle, patrząc na sezon wakacyjny i coraz gorszą sytuację na rynku.

Smutno zaczęło się robić, kiedy na te zgłoszenia nikt nie odpowiadał tygodniami. Zdarzały się bezosobowe maile z informacją, że nie tym razem, bez konkretnego powodu. Zdarzała się po prostu cisza. To był chyba najtrudniejszy czas w tym wszystkim, bo towarzyszyło mu wiele zwątpienia we własne umiejętności i doświadczenie, jednocześnie bez żadnych wskazówek, co mogę zrobić lepiej, żeby zwiększyć swoje szanse.

Miałam jakieś pojedyncze procesy rekrutacyjne, ale kończyły się szybko. W tym czasie przytrafiło mi się też kilka dziwnych rozmów. Zachęcam do przeczytania wpisu o moich „koszmarkach rekrutacyjnych„, gdzie opowiedziałam kilka (nie)ciekawych historii.

Tak więc sierpień minął mi na codzienym, kompulsywnym sprawdzaniu skrzynki i stron z ogłoszeniami. Wysyłałam nowe zgłoszenia i czekałam na jakikolwiek odzew. To był chyba najbardziej dołujący czas w tym procesie.

via GIPHY

Akt 3 – rekrutacje na pełen etat

We wrześniu, a w sumie już pod koniec sierpnia, następił niespodziewany zwrot akcji. Sytuacja zmienila się diametralnie, do tego stopnia, że zdarzały mi się 2-3 rozmowy dziennie. Co takiego się wydarzyło?Czy zmieniłam coś w moim CV albo portfolio? Nie. Wydaje mi się, że po prostu skończył się wakacyjny sezon urlopowy, firmy zaczęły wznawiać rekrutacje i zaglądać do aplikacji, które do nich spłynęły.

Ten czas, to była jazda bez trzymanki. Dobrze, że miałam te swoje rekrutacyjne notatki w excelu, bo chwilami traciłam rozeznanie z kim mam zaraz spotkanie, na jakim etapie jestem i co w ogóle robi ta firma. Nie czułam się z tym komfortowo, że mam randkę za randką, ale wiedziałam, że jak podam zbyt odległy termin spotkania, to mogę stracić szansę. Tak, celowo użyłam słowa randka, bo ww pewnym momencie doszłam do wniosku, że jest wiele podobieństw między rozmowami rekrutacyjnymi, a pierwszymi randkami. Staramy się wypaść jak najlepiej, pokazujemy się z najlepszej strony, a po spotkaniu niecierpliwie czekamy na wiadomość i zaproszenie na kolejny etap.

Byłam podekscytowana tym, że w końcu jest nadzieja i może któryś z tych procesów zakończy się szczęśliwe. Jednocześnie, poziom stresu był znowu na bardzo wysokim poziomie, bo czułam presję, że nie mogę nic zepsuć i muszę dobrze wypaść na wszystkich rozmowach. W sumie to wypełniało mi to całe dnie. Do każdej rozmowy solidnie się przygotowywałam. Jeszcze raz sprawdzałam informacje o firmie, czytałam ogłoszenie, spisywałam sobie pytania, które chcę zadać, a także ćwiczyłam prezentację case study z portfolio.

Kiedy jedne procesy się kończyły, pojawiały się kolejne. W tym czasie w moim excelu rekrutacyjnym miałam już 48 firm…

Akt 4 – wybór

Na szczęście, po kilku tygodniach sytuacja zaczęła się powoli klarować. W moim lejku zostały 3 firmy, z którymi prowadziłam rozmowy na zaawansowanym poziomie. Oczywiście, jak to u mnie, nie obyło się bez stresu. Tym razem stresował mnie wybór, jak najlepszej dla mnie firmy. Jedną ofertę miałam na stole, ale musiałam przeciągać decyzję, żeby dwa pozostałe procesy mogły się zakończyć. Nie byłam w pełni przekonana co do tej pierwszej firmy. Tak naprawdę, te 3 oferty były zupełnie różne. Różniły się formą zatrudnienia, opcjami rozwoju, typem projektu, stopniem rozwoju firmy i lokalizacją. Każda miała swoje wady i zalety.

Na początku miałam ogromną presję na pracę w dużej, rozpoznawalnej firmie, żeby wszyscy mówili „wow, ale zazdro!”. Jednocześnie wiedziałam, że praca w dużej, rozpoznawalnej firmie to często wysiłek ponad normę, korpo i widmo kolejnych zwolnień grupowych. Dlatego postanowiłam odłożyć ambicje na bok i wziąć pod uwagę inne kryteria: moje zdrowie psychiczne, bezpieczeństwo finansowe, stablizację i perspektywy na rozwój.

Podjęłam więc decyzję, która wydawała mi się najbezpieczniejsza. Chciałam jak najszybciej skończyć ten nerwowy okres i zabrać się za swoje zdrowie, które mocno ucierpiało przez kilkumiesięczne życie w nieustannym napięciu.

Podsumowanie

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że byłam naiwna. Znalezienie pracy w miesiąc jest nierealne*. Zdecydowanie większy komfort psychiczny daje szukanie pracy, kiedy jeszcze jesteśmy w bezpiecznej pozycji osoby zatrudnionej w innym miejscu. Nikomu życzę znalezienia się w podobnej sytuacji, szczególnie w okresie urlopowym. Wysyłam dużo ciepła do osób, które szukają teraz pracy.

(* mówię o sytuacji, gdzie rozsyłamy ogłoszenia i najpierw musimy złapać kontakt z firmą, żeby rozpocząć proces rekrutacyjny, który sam w sobie średnio trwa koło miesiąca. Byłoby możliwe, żebym zaczęła pracę w miesiąc, gdybym na przykład była już w trakcie rozmów z jakąś firmą w momencie zwolnienia.)

Cały ten czas był cholernie stresujący. Ludzie z mojego otoczenia zazdrościli mi wolności, ale ja nie umiałam się nią cieszyć, kiedy wisiało nade mną widmo utraty płynności finansowej w wyniku dłuższego bezrobocia.

Nadal nie jestem pewna, czy podjęłam dobrą decyzję, ale pozostaje mi się tylko zastanawiać, co by było, gdybym zdecydowała się na inną ofertę. Wiem, że o ile nic się nie wydarzy, to prędko nie będę szukać nowej pracy.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to Top