Co jakiś czas dostaję pytania od osób, którym pomagam na początku kariery w branży UX/UI Design, o to jak wygląda mój typowy dzień pracy jako projektantki produktów cyfrowych. Zazwyczaj chcecie wiedzieć jakie mam zadania w pracy, ile czasu spędzam na spotkaniach, z jakimi problemami się mierzę. Postaram się w miarę zwięźle opisać, jak to wygląda w takim najbardziej typowym dniu czy tygodniu pracy.
Przy okazji – Wasze pytania są dla mnie bardzo inspirujące i to głównie stąd czerpię pomysły o czym pisać kolejne wpisy i nagrywać podcasty. Ja już trochę siedzę w branży i środowisko zmieniło się od czasu, kiedy ja się uczyłam. Dlatego stworzyłam ankietę, w której pytam o to, jakiej wiedzy poszukujecie. Będzie mi miło, jak wypełnisz – odwdzięczę się nowym wpisem 🙂
I jeszcze jedna rzecz.. Ten tekst dosyć długo leżał w wersjach roboczych, no i tak się stało, że w międzyczasie zmieniłam pracę. Nie chciałam już zmieniać połowy tekstu, ale mi samej to pokazało, jak moja praca, teoretycznie nadal na takim samym stanowisku, różni się w zależności od firmy. Także miejcie na uwadze, że to moja sytuacja sprzed kilku miesięcy, a nie z firmy, którą obecnie zobaczycie na moim profilu na linkedin. Możliwe, że za jakiś czas dodam drugą część wpisu o tym, jak teraz wygląda mój dzień, kiedy pracuję w firmie produktowej.
Psst, ten wpis jest już dostępny w wersji audio na Spotify i innych platformach podcastowych, a nawet na YouTube!
Słowem wstępu
Pamiętaj proszę, że opisuję swój konkretny przypadek, w tym konkretnym momencie. Nie obiecuję, że tak będzie wyglądał Twój dzień, jako projektanta UX/UI czy Product Designera. Każda firma ma swoje własne zasady pracy, a w trakcie pandemii wszystko odwróciło się do góry nogami. Nadal nie wiadomo, jak będzie świat wyglądał w popandemicznej rzeczywistości. Piszę tę dygresję, żeby przesadnie nie lukrować świata IT, który i tak moim zdaniem jest już za bardzo przesłodzony. Także czytajcie to proszę z filtrem, wiedząc, że nie wszędzie ten sam zawód wygląda tak samo.
Ja pracuję zdalnie z mojego domowego biura. Zaczęłam pracować tak już rok przed pandemią, także był to mój świadomy wybór, a nie przymus. Pracuję w software housie, gdzie pracujemy w scrumie, a dodatkowo mamy w firmie holakrację (płaska struktura, nie ma managerów). Także wybaczcie najmocniej trochę specjalistycznego słownictwa, niemniej nie chcę tym zagadnieniom poświęcać za dużo uwagi w tym tekście. Jeśli pracujecie w firmach technologicznych, to prawdopodobnie nie będą to dla Was nowe słowa. Jeśli planujecie pracę w branży IT, to polecam powoli oswajać się z nowymi słówkami i googlować na bieżąco.
Poranek, mój czas skupienia
Od jakiegoś czasu staram się szybciej zaczynać pracę. Ogólnie nie mamy sztywnych reguł, o której powinniśmy być w pracy. Obowiązują tak zwane elastyczne godziny pracy, więc można dopasować sobie pracę do stylu życia. Ważne, aby być na ogólnozespołowych spotkaniach i być dostępnym dla klienta. Większość osób zaczyna około 9, bo w okolicach tej godziny zespoły mają ustawione daily (dalej wspomnę więcej, czym jest daily). Aby mieć trochę czasu tylko dla siebie, zanim powiadomienia na slacku będą walczyć o moją uwagę, zaczynam pracę około 7:00-7:30, wtedy jest jeszcze cicho i spokojnie.
Poświęcam ten czas na zaplanowanie sobie dnia. Pracuję w kilku projektach jednocześnie, więc muszę planować zadania zgodnie z priorytetami z różnych zespołów. Do tego celu używam zazwyczaj po prostu najbliżej leżącej kartki i długopisu, czasami zapisuje to w notesie. Lubię odznaczać wykonane zadania w taki fizyczny sposób, sprawia mi to przyjemność większą, niż klikanie „done” na ekranie.
Rano poświęcam czas na zadania, które wymagają skupienia, kreatywności i świeżego myślenia. Zajmuję się wtedy przygotowywaniem moodboardów, propozycją nowego UI, czytam na temat nowych rozwiązań, albo przeglądam i zapisuję inspirację, aby dobrze rozpocząć dzień i pobudzić kreatywne myślenie. Jest to też często dobry moment, żeby przygotować architekturę informacji, dokładnie przemyśleć zależności między ekranami i flow użytkownika.
Dzień dobry, zespole!
Tak, jak już wcześniej wspomniałam, naszym pierwszym porannym spotkaniem jest daily, gdzie „wyrównujemy się” wewnątrz zespołu. Jest to jedna z ceremonii scrumowych. Podczas krótkiego spotkania o tym, które z zaplanowanych zadań udało nam się zakończyć, co chcemy dzisiaj na siebie wziąć, czy uda nam się dowieźć cel sprintu i czy są jakieś ryzyka w projekcie. To także moment, żeby powiedzieć o tym, że z jakiegoś powodu, któreś z zadań nas przerasta i potrzebujemy wsparcia innego członka zespołu. Może być także inaczej – skończyły nam się zadania w danym sprincie i możemy zgodnie z priorytetami wziąć kolejną rzecz z backlogu.
Oprócz tego, kiedy otwieramy rano slacka, to piszemy na kanale zespołu „dzień dobry” i dajemy znać, do której dzisiaj pracujemy. Jest taki nasz nowy zwyczaj, który zapoczątkowała pandemia. Dzięki temu wiemy, czy ktoś jest już w pracy i do której można do niego napisać, żeby uzyskać jakąś informację. W pandemii każdemu trochę pozmieniały się godziny pracy – jedni wykorzystują brak konieczności dojazdu i zaczynają pracę szybciej, innym przybyło obowiązków, bo na przykład ich dzieci mają nauczanie zdalne i dlatego pracują w nieregularnych godzinach, bo opiekują się jednocześnie maluchami.
Czas na projektowanie?
Czy teraz nadchodzi czas na projektowanie? Tak, ale nie zawsze. Już dawno pożegnałam piękną wizję designera, który cały dzień spędza w Figmie dopieszczając swoje projekty (chociaż może ta wizja wcale nie była taka fajna). W rzeczywistości praca Product Designera polega na poznawaniu problemu, pytaniu o potrzeby, syntezowaniu informacji i szukaniu wartości. A to wszystko, najczęściej dzieje się na spotkaniach (przynajmniej w środowisku, w którym ja pracuje). W efekcie, kalendarz jest wypełniony mniej lub bardziej efektywnymi spotkaniami ze stakeholderami, a na pracę „wykonawczą” zostaje mi dosłownie godzina dziennie.
Przyznam szczerze, że często bywa to mocno frustrujące i nie sprzyja kreatywności. Uniwersytet Stanforda wykazał w badaniach, że spotkania online są bardziej obciążające dla naszej głowy, niż spotkania na żywo. Dostajemy bardzo dużo bodźców jednocześnie, kilka osób jednocześnie próbuje dojść do głosu, co skutkuje hałasem, z którego nie można nic zrozumieć. Po kilku takich spotkaniach wychodzę zmęczona, przebodźcowana i niezdolna do myślenia. Denerwuję się tym, że zamiast być godzinę na spotkaniu, na którym nic nie wniosłam, mogłam przeczytać krótkie podsumowanie, które dałoby mi tyle samo informacji. A w tym czasie mogłam pracować nad zadaniem projektowym, które odwleka się w czasie i blokujemy przez to programistów.
Także tak jak widać, nie jest tak kolorowo, jakby się mogło wydawać. Spotkania zajmują dużą część pracy projektanta i trzeba być na tym gotowym. W jednej firmie będzie tego więcej, w innej mniej. Praca designera to nie tylko przesuwanie pikseli w Figmie. Więcej od nas spotkań ma już chyba tylko manager, więc warto, abyśmy sami dbali o etykę spotkań online, może małymi krokami doprowadzimy do tego, że spotkania będą bardziej efektywne, a na pracę, która sprawia nam frajdę zostanie nam więcej czasu.
Spotkania designerów
Staramy się budować wewnętrzną społeczność projektantów, która wspiera się w projektach i wymienia się wiedzą. Dlatego kilka razy w tygodniu spotykamy się w designerskim gronie i rozmawiamy na różne tematy. Czasami są to spotkania 1 na 1, gdzie omawiamy wzajemnie swoje projekty, dajemy sobie wskazówki. Innym razem to spotkania całego grona projektantów, gdzie wypracowujemy wspólnie, jak możemy wynieść poziom designu w firmie na wyższy poziom. Może to nie są jakieś długie i obciążające spotkania, ale dodatkowa godzinka czy dwie w tygodniowym kalendarzu jest. Akurat te spotkania lubię, bo są zastrzykiem świeżej energii, wymianą pomysłów i często dzięki rozmowie z drugim projektantem odkrywam rozwiązania, na które sama nie wpadłam.
I inne spotkania…
„Wydarzenia scrumowe”
Tak jak wspominałam, pracuję w scrumie, a co za tym idzie, mój zespół uczestniczy w tak zwanych wydarzeniach scrumowych, czyli co sprint mamy review, retro, planowanie i raz na tydzień refinement. Jeśli chcecie wiedzieć więcej, polecam obejrzeć jakiś kurs o scrumie na udemy lub youtubie. W zależności o wielkości zespołu i długości sprintu, wydarzenia scrumowe zajmowały nam od 2h do praktycznie całego dnia. O pracy designera w scrumie planuję napisać osobny wpis, gdzie postaram się wyjaśnić też podstawowe pojęcie ze scrumem związane.
Spotkania z klientem
Mimo że „user is the king, not the client”, to klient płaci i trzeba z nim pewne decyzje konsultować 🙂 U mnie w firmie zawsze ktoś od strony klienta pełni rolę Product Ownera. To właśnie PO decyduje o priorytetach produktu, ale często korzysta z ekspertyzy zespołu. Jako projektantka mam zazwyczaj ustawione krótkie, codzienne sloty z klientem. To czas, żeby pokazać koncepcje i wyniki researchu, podyskutować i zaakceptować projekty zanim przekażę je do programistów. Staram się pokazywać klientowi jak najwięcej zaplecza mojej pracy, informować jak wygląda proces, dzięki temu mam wrażenie, że odbywamy rozmowy na zupełnie innym poziomie, niż „nie podoba mi się ten kolor” albo „logo ma być większe”.
Wydarzenia mniej typowe
Jako, że życie to nie serial medyczny, nie wszystko dzieje się jednego dnia. Tak jak rzadko kiedy jeden szpital jednego dnia ogarnia katastofę samolotu, awarię sieci energetycznej, terrorystę na oddziale i zawał ordynatora, tak samo designer na szczęście nie robi jednego dnia całodniowych warsztatów, dwóch moodboardów i czterech godzinnych sesji wywiadów z użytkownikami w różnych strefach czasowych. Niemniej, to wszystko się dzieje, ale raz na kilka miesięcy i przede wszystkim pojedynczo, między innymi rutynowymi zadaniami.
Warsztaty z klientem
Tak jak już opowiadałam we wpisie „Wady i zalety pracy w software housie:, w software housach jest bardzo duża zmienność projektów. Ciągle jakiś projekt się kończy, a przychodzi ktoś nowy. No i za każdym razem jak przychodzi nowy klient, organizujemy warsztaty, aby dobrze zrozumieć potrzebę i cele biznesowe. Takie warsztaty są zazwyczaj całodniowe, czasami trwają nawet więcej niż jeden dzień. Często duża część tych warsztatów jest na barkach projektanta. Warsztat trzeba przygotować, aby spełniał swoje założenia i pozwolił zdobyć wiedzę niezbędną do rozpoczęcia pracy nad produktem. Oprócz tego designer często facylituje warsztaty, co była dosyć mocno obciążające. Na szczęście u mnie zdarza się to raz na kilka miesięcy.
Moodboardy
Kiedy pojawia się nowy projekt, to jednym ze stałych elementów po warsztatach są moodboardy. Zazwyczaj przygotowujemy dwie wersje, aby klient mógł wybrać między dwoma różnymi kierunkami wizualnymi. Lubię ten element procesu, bo to szansa na to, żeby trochę się artystycznie wyszaleć. Szczególnie mi tego brakuje, kiedy utknę w jakimś monotonnym rządowym projekcie na rok.
Badania z użytkownikami
Tak, badania z użytkownikami znalazły się w sekcji zdarzeń nietypowych. Nie są one raczej standardem, zdarzało mi się je robić sporadycznie, bo pracowałam w dosyć nietypowych projektach. Ostatni raz kiedy robiłam moderowane badania z użytkownikami, to byli to osoby ze Stanów Zjednoczonych i uwaga.. przeprowadzałam je o 1 w nocy naszego czasu. Także bywają i takie wyzwania. Teraz wspominam to z uśmiechem. Same badania moderowane i wywiady są czasochłonne. Trzeba opracować hipotezy i scenariusz, zrekrutować uczestników, moderować sesję, a później obrobić wyniki i przedstawić rekomendacje. Kiedy można, warto angażować w to inne osoby – drugiego projektanta lub dowolne osoby z zespołu do na przykład robienia notatek w trakcie sesji, co przyśpieszy później pracę.
Podsumowanie
Tak jak widzicie, praca designera jest dosyć różnorodna , a pokazałam Wam tylko perspektywę jednego człowieka i jednej firmy, w której się znajduję. Bywają dni lepsze i gorsze. IT wcale nie jest usłane samymi różami. Zdarzają się ciężkie dni, obciążające psychicznie projekty i klienci, z którymi nie można dojść do porozumienia.
Niemniej, bardzo lubię swój zawód, nie zmieniłabym go w tym momencie na żaden inny. Każde wyzwanie jest bodźcem do rozwoju, albo znakiem, żeby coś zmienić. Ten sam zawód może różnie wyglądać w zależności od typu firmy i jej dojrzałości, typu projektu czy.. naszego własnego zaangażowania 🙂